czwartek, 3 października 2019

Legenda o Żelisławicach


Dawno, dawno temu, mieszkał w zamku leżącym nad Czarnym Jeziorem, które znajdowało się w okolicach dzisiejszej Poręby, możny i bogaty rycerz Żelisław. Pan ten miał dwoje dzieci. Piękną, jasnowłosą  córkę Bożenę, o oczach jak fiołki leśne, ustach jak maliny i policzkach rumianych jak poranne zorze. Dobra przy tym była , szczera jak srebro   i ludziom życzliwa. Mówili o niej ludzie, że piękniejsza od róży jest Żelisława córka. Nie dziw, o w ojca się wdała. Żelisław bowiem dobry i szlachetny był, jak mało kto, żeby to wszyscy możni tacy byli, jak on. Pan ten szczególnie dobry był dla swoich poddanych. Nikt w okolicznych wsiach i przysiółkach na niego nie płakał i nie narzekał. Nikt przed pańskim okiem owiec i krów nie chował po lasach. Rycerz Żelisław miał także syna Bożydara. Był to młodzieniec równie piękny jak siostra, lecz wejrzenie miał chmurne, a twarz posępną. Dzielny przy tym był i dębowi młodemu podobny ze zdrowia i siły. Na złe jednak obracał swoje przymioty. Unosił się pychą i szczycił bogactwem, myśląc, że ono tylko stanowi o wartości człowieka. Łatwo popadał w gniew, nie znał litości, dlatego też lęk srogi budził w  poddanych i sługach. Nawet małe dzieci ze strachu  kryły się po lasach, gdy we wsi pojawił się Bożydar Żelisławic. Na zamku mieszkał jeszcze jeden młodzieniec Miłosz, był to syn przyjaciela Żelisławowego. Był on dzielny, dobry, roztropny, litościwy. Kochał on swego opiekuna i jego córkę Bożenę. Po śmierci rycerza zamku nad Czarnym Jeziorem panem dóbr jego został Bożywoj. Na wieść o śmierci ojca nie zalał się łzami, jak przyjaciel jego Miłosz, ale ucztę huczną wyprawił. Cieszył się, że wszystko teraz będzie jego. Osiadł na zamku ojcowskim, ale nie zmienił się, lecz dalej czynił krzywdę ludziom. Nie pomagały łzy i prośby siostry. Biedna Bożena razem z opiekunka swoją  Grzymisławą uciekać musiały z zamku. Zamieszkały w ubogim dworku po drugiej stronie jeziora. Czarne Jezioro nie było zwyczajnym jeziorem, umiało przemawiać ludzkim głosem. Przepowiadało przyszłość, to co dobre i to co złe. Przepowiedziało więc Bożenie to, co miało nastąpić na zamku Bożydara takimi słowy: „Wstrzymaj dziewczę płacz, bacz na zamek, bacz, bo przebrała się już miara, więc nie minie brata kara, patrz więc teraz patrz…” Spogląda Bożena i oczom nie wierzy! Fale na jeziorze podnoszą się coraz wyżej, oto sięgają swą wysokością pierwszych gałęzi drzew, oto już sięgają wierzchołków... Grzebienie na nich płoną czerwienią. Woda posuwa się niby wilki mur w stronę brzegu, na którym wznosi się zamek. Grzmoty biją dokoła, a jednak zasłużoną karę. Wichura oto uderza potężnymi falami o zamek…
Kruszy się jego mur, wiatr gnie do ziemi najstarsze drzewa puszczy. Wichura straszliwa pędzi wodną ławę coraz bliżej, ku brzegowi. Błyskawice oświetlają czarne fale.
- Nie … szepce przerażona dziewczyna.
-Nie… Litości błagam… Litości dla niego… To przecież rodzony mój brat!
Czarne Jezioro uderza w  mur obronny, pada wieżyca, rozsypują się na proch ściany… Rycerska siedziba zginęła, pochłonęło ją Czarne Jezioro i  nigdy już na jego brzegu nie stanął żaden zamek. W odmętach wód zginął Bożydar i wszyscy jego towarzysze. Przy życiu pozostał Miłosz, który na ten czas wyjechał z zamku, aby bronić chłopów od krzywdy, jaką  miał im wyrządzić Bożydar.
Wrócił do Bożeny, pojął ją za żonę i osiadł w ubogim dworku. Tu również córka Żelisława stawiać kazała chaty dla swej czeladzi, dając tym samym  sposobem początek wsi o nazwie  Żelisławice.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz