Dawno, dawno
temu, mieszkał w zamku leżącym nad Czarnym Jeziorem, które znajdowało się w
okolicach dzisiejszej Poręby, możny i bogaty rycerz Żelisław. Pan ten miał
dwoje dzieci. Piękną, jasnowłosą córkę
Bożenę, o oczach jak fiołki leśne, ustach jak maliny i policzkach rumianych
jak poranne zorze. Dobra przy tym była , szczera jak srebro i ludziom życzliwa.
Mówili o niej ludzie, że piękniejsza od róży jest Żelisława córka. Nie dziw,
o w ojca się wdała. Żelisław bowiem dobry i szlachetny był, jak mało kto, żeby
to wszyscy możni tacy byli, jak on. Pan ten szczególnie dobry był dla swoich
poddanych. Nikt w okolicznych wsiach i przysiółkach na niego nie płakał i nie
narzekał. Nikt przed pańskim okiem owiec i krów nie chował po lasach. Rycerz
Żelisław miał także syna Bożydara. Był to młodzieniec równie piękny jak
siostra, lecz wejrzenie miał chmurne, a twarz posępną. Dzielny przy tym był
i dębowi młodemu podobny ze zdrowia i
siły. Na złe jednak obracał swoje przymioty. Unosił się pychą i szczycił
bogactwem, myśląc, że ono tylko stanowi o wartości człowieka. Łatwo popadał w
gniew, nie znał litości, dlatego też lęk srogi budził w poddanych i sługach. Nawet małe dzieci ze
strachu kryły się po lasach, gdy we wsi
pojawił się Bożydar Żelisławic. Na zamku mieszkał jeszcze jeden młodzieniec
Miłosz, był to syn przyjaciela Żelisławowego. Był on dzielny, dobry, roztropny,
litościwy. Kochał on swego opiekuna i jego córkę Bożenę. Po śmierci rycerza
zamku nad Czarnym Jeziorem panem dóbr jego został Bożywoj. Na wieść o śmierci
ojca nie zalał się łzami, jak przyjaciel jego Miłosz, ale ucztę huczną
wyprawił. Cieszył się, że wszystko teraz będzie jego. Osiadł na zamku
ojcowskim, ale nie zmienił się, lecz dalej czynił krzywdę ludziom. Nie
pomagały łzy i prośby siostry. Biedna Bożena razem z opiekunka swoją Grzymisławą uciekać musiały z zamku.
Zamieszkały w ubogim dworku po drugiej stronie jeziora. Czarne Jezioro nie było
zwyczajnym jeziorem, umiało przemawiać ludzkim głosem. Przepowiadało
przyszłość, to co dobre i to co złe. Przepowiedziało więc Bożenie to, co miało
nastąpić na zamku Bożydara takimi słowy: „Wstrzymaj dziewczę płacz, bacz na
zamek, bacz, bo przebrała się już miara, więc nie minie brata kara, patrz
więc teraz patrz…” Spogląda Bożena i oczom nie wierzy! Fale na jeziorze
podnoszą się coraz wyżej, oto sięgają swą wysokością pierwszych gałęzi drzew,
oto już sięgają wierzchołków... Grzebienie na nich płoną czerwienią. Woda
posuwa się niby wilki mur w stronę brzegu, na którym wznosi się zamek. Grzmoty
biją dokoła, a jednak zasłużoną karę. Wichura oto uderza potężnymi falami o
zamek…
Kruszy się
jego mur, wiatr gnie do ziemi najstarsze drzewa puszczy. Wichura straszliwa pędzi
wodną ławę coraz bliżej, ku brzegowi. Błyskawice oświetlają czarne fale.
- Nie …
szepce przerażona dziewczyna.
-Nie…
Litości błagam… Litości dla niego… To przecież rodzony mój brat!
Czarne
Jezioro uderza w mur obronny, pada wieżyca, rozsypują się na proch ściany…
Rycerska siedziba zginęła, pochłonęło ją Czarne Jezioro i nigdy już na jego brzegu nie stanął żaden
zamek. W odmętach wód zginął Bożydar i wszyscy jego towarzysze. Przy życiu
pozostał Miłosz, który na ten czas wyjechał z zamku, aby bronić chłopów od
krzywdy, jaką miał im wyrządzić
Bożydar.
Wrócił do
Bożeny, pojął ją za żonę i osiadł w ubogim dworku. Tu również córka Żelisława
stawiać kazała chaty dla swej czeladzi, dając tym samym sposobem początek wsi o nazwie Żelisławice.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz