wtorek, 7 stycznia 2020

Nagrodzona praca konkursowa Oliwii


                                                                                                     Żelisławice 09.12.2019

Droga Kasiu!
                
                  Na początku tego listu serdecznie  pozdrawiam Ciebie oraz  Twoją rodzinę.
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia i bardzo bym chciała podzielić się z Tobą paroma wspomnieniami.
                  Święta jest to czas spokoju, zadumy i radości, czekamy na nie z niecierpliwością. Związane są również z nimi różne tradycje, które przekazywano mi od małego dziecka. Myślę, że u Ciebie, też Kasiu jest coś takiego w domu. Jako mała dziewczynka pamiętam jak dziadkowie i rodzice opowiadali o swoich świętach w dawnych czasach i ja teraz jak oni wierzę, np. w to, że jest to szczególny dzień w roku, że zwierzęta przemawiają ludzkim głosem i zawsze po kolacji wigilijnej wychodzę na dwór, aby nasłuchiwać tajemniczych głosów, chociaż powiem Ci szczerze, że jeszcze nigdy nic nie usłyszałam, ale wierzę, że może kiedyś się uda. Tradycją u nas jest również dwanaście potraw, aby wszystkie je przygotować zawsze wstaję z rodzicami wcześnie, aby im pomagać.Już jako mała dziewczynka to lubiłam. Lepimy pierogi, jest to ulubiona potrawa moich dziadków, gotujemy zupę grzybową, kluski z makiem, za którymi raczej nie przepadam, jest też ciasto makowe i wiele innych potraw. Najważniejszy od zawsze jest oczywiście karp. Nie wiem Kasiu czy wiesz, ale karp na stole zapewnia obfitość i siłę w nadchodzącym roku. Dawno temu mama opowiadała, że zawsze w Wigilię ubierała choinkę, to było jej zadanie, ja powiem Ci, że teraz troszkę inaczej to wygląda. Choinka jest ubierania parę dni wcześniej, bo w tym dniu, to już czasu brakuje, a ja wolę pomóc mamie i babci w przygotowaniach potraw. Moim zdaniem, jak myślę pewnie i Twoim, jest przygotowanie stołu świątecznego u nas zawsze ma biały obrus i czerwone dodatki. Babcia opowiadała, że dawno, gdy ona była jeszcze mała kładło się cały snopek siana pod stół, my teraz dajemy troszkę sianka pod obrus.
                  Lubię słuchać opowieści babci, zawsze są takie piękne i miłe. Gdy była młodą dziewczyną, to tuż po Wigilii wróżono sobie z siana. Panienki wyciągały źdźbła trawy, im krótsze były tym szybciej miało nastąpić zamążpójście. W dawnych czasach pod choinką nie było drogich prezentów. Dziadkowie i rodzice znajdowali głównie czekoladę oraz drobne słodycze. Mamę najbardziej cieszyła sama choinka, ponieważ główną jej dekoracją były szyszki, jabłka, cukierki i żołędzie, myślę że wyglądała naprawdę pięknie. Bardzo jestem ciekawa jaka jest Twoja Kasiu choinka, ale pewnie taka jak moja, tradycyjnie ubrana w bombki i łańcuchy. Jeśli możesz prześlij mi parę zdjęć, z góry dziękuję.
                  Tradycją w tamtych czasach aż do teraz jest u nas to, że zostawiamy zawsze jedno wolne miejsce, dla zbłąkanego wędrowca. Moja babcia od zawsze mówiła, że jest to miejsce dla osoby najbliższej, która zmarła, w tym dniu przychodzi i zasiada z nami do kolacji. Mówiono i tak robiono, że liczba osób przy stole musiała być parzysta, aby nie rzucić na rodzinę nieszczęść. Powiem Ci szczerze, że teraz na to się nie patrzy. W dawnych czasach miejsca przy stole miały być zajmowane po kolei  w zależności od wieku, miało to zapewnić prawidłową kolejność umierania. Zawsze w Wigilię staram się być grzeczna i spokojna, ponieważ mówiono, że „jaka Wigilia taki cały rok”. Gdy już wszystko gotowe i rodzina w komplecie najstarszy rozpoczyna modlitwę. Po niej rozpoczynamy przełamywanie się opłatkiem. Życzenia nie różnią się u nas od tych z dawnych czasów, życzymy sobie zdrowia, pomyślności, dobrej rodziny i wszystkiego co dobre. Po pojawieniu się pierwszej gwiazdki spożywamy potrawy wigilijne, trzeba wszystkiego spróbować, jak moja mam powtarza co roku, że to na szczęście. Po kolacji resztkami jedzenia kiedyś karmiono zwierzęta: kury, krowy, świnie. Następną tradycją od lat jest u nas śpiewanie kolęd, wszyscy jesteśmy radośni i zadowoleni, chociaż najbardziej wyczekiwany moment, to otwieranie prezentów, każdy dostaje drobny upominek.
                  Wieczorem obowiązkowo jest Pasterka. W tym dniu nikt nie narzeka, że nie ma czasu lub nie chce iść do kościoła, od zawsze z rodzicami i dziadkami chodzę na tę mszę. Kiedy babcia była mała ciężko było dotrzeć do kościoła, zimy były bardzo ostre, samochodów bardzo było mało, a mimo to zawsze kościoły były pełne ludzi. Więc teraz na nasze warunki nie można narzekać.
                  Dziadkowie opowiedzieli mi jeszcze o nocy świętego Szczepana, zawsze tradycją było śmiecenie pannom z sąsiedztwa. Kawalerowie wiązali ze słomy kukły, które ubierało się i wkładano do komina, konieczne było jak najszybsze jej usunięcie, aby nie blokowało to ujścia dymu. Im większe było śmiecenie, tym panna miała większe powodzenie. Natomiast tata opowiadał, że za jego młodości usuwano furtki z ogrodzeń i wynoszono bardzo daleko. Właściciele mieli problem z odnalezieniem ich. Wiele z tych tradycji już nie ma, a szkoda, bo przyznasz Kasiu, że byłoby bardzo fajnie, to przeżyć lub zobaczyć. Postaram się zapamiętać to wszystko, co opowiadali mi rodzice i dziadkowie, bo bez tych wartości nie ma świąt Bożego Narodzenia.
                   Napisz Kasiu parę zdań o tradycjach w Twojej rodzinie i o wspomnieniach dziadków i rodziców, które pozostały do dziś.
                   Bardzo gorąco Cię pozdrawiam i życzę spokojnych i radosnych ,,świąt Bożego Narodzenia.
                                                                                                       
                                                                                                   Twoja koleżanka Oliwia
                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz